Klęski elementarne zawsze zajmowały poczesne miejsce w annałach wielu miast, budząc grozę i niepokój. W historii Korfantowa, podobnie jak w większości miast śląskich, pierwsze obszerniejsze informacje dotyczące tego zagadnienia pochodzą z XVI w. Aż do połowy XIX w., wydarzeń mających wymiar klęski żywiołowej było osiem, w wieku XX – jedna.
W 1560 r. kroniki odnotowują wybuch epidemii, która miała objąć Korfantów i okolice. Dość enigmatyczna informacja mówi, że ocaleć z kataklizmu miało tylko 12 mieszczan i dwie córki właścicieli majątku Friedland.
Kolejne wydarzenie odnotowujemy dopiero w 1675 r. 22 marca pożar strawił całość zabudowań parafii katolickiej, tj. plebanię, dom dla służby, szkołę i hospicjum. Płomienie na szczęście nie rozprzestrzeniły się na zabudowania miasta. Wkrótce też całość odbudowano. Nowe drewno dostarczył patron kościoła, Henryk Wacław Nowagk – pan Friedlandu, robociznę i koszty dodatkowe pokryli parafianie wraz z księdzem Walentym Dibaliusem.
Pięć lat później, w Korfantowie wybucha epidemia dżumy, która utrzymuje się do 1681 r. Źródła parafialne mówią, że zginęło wówczas 180 osób (co stanowiło ok. 30 % populacji miasta). Ofiarą zarazy stał się również wspomniany wcześniej Henryk Wacław Nowagk (zm. 28 kwietnia 1681 r.).
Minęło sto lat. Jest rok 1792. Znowu pożar. Drugi w historii miasta lecz nie ostatni. Następne pół wieku stanie się okresem największego nasilenia klęsk. W 1807 r. Francuzi dokonali podboju naszego regionu. Wojska Napoleona dotarły także do Korfantowa (stając się szczególnie uciążliwymi podczas oblężenia Nysy). 11 września, na skutek nieuwagi przebywającego w mieście patrolu bawarskiego (Bawaria była sprzymierzeńcem Francji) wybuchł pożar, który objął prawie wszystkie zabudowania w Rynku, przy ulicy Garncarskiej (Prudnicka) i Zamkowej (Wyzwolenia). Spłonęła także dworska owczarnia. W sumie, na 108 istniejących budynków, spłonęło 56. Miastu przyszedł wówczas z pomocą Fryderyk Wilhelm III, darowując sumę 16 tysięcy reńskich talarów.
Kolejny pożar dotknął miasto 3 maja 1819 r. Z zabudowy miejskiej zniknęło wówczas 40 domów. Blisko trzydzieści lat później, 24 lipca 1848 r. „czerwony kur” zabrał 29 domów, 55 rodzin pozostało bez dachu nad głową.
Porównując powyższe z sytuacją innych miast Górnego Śląska, w analogicznym okresie, otrzymamy zastraszający obraz. Oto okazuje się, że pożary stanowiły zjawisko „normalne”. Na przełomie XVIII i XIX wieku trzy i więcej pożary wybuchały m.in. w Baborowie, Głogówku, Grodkowie, Kietrzu, Opolu, Paczkowie, Strzelcach Opolskich. Główną ich przyczyną była zazwyczaj nieuwaga służby domowej, a w okresie wojen – żołnierzy. Straty jednak szybko odrabiano. Pogorzelcy korzystali zazwyczaj z prawa do zakupu drewna na kredyt.
Na tym jednak nie koniec. W 1855 r. wybuchła epidemia cholery, która pochłonęła 54 ofiary z Włostowy i wsi Friedland. W tych trudnych czasach bohaterem okazał się miejscowy proboszcz ksiądz Wawrzyniec Smolnicki. Widząc spustoszenie jakie czyni epidemia, nie zważając na niebezpieczeństwo zainicjował błagalną procesję ulicami miasta, w której szedł na czele wiernych. Zaraza ustąpiła. W 1856 r. po raz pierwszy odprawiono mszę ślubowaną mieszkańców Korfantowa, na pamiątkę „błagalnej procesji”. Tradycja mszy ślubowanych przetrwała do dzisiejszych czasów.
Kolejne lata przyniosły uspokojenie. Pewien wpływ na to miała poprawa warunków sanitarno – zdrowotnych. Zmieniał się także charakter miasta – budynki drewniane ustępowały miejsca zabudowie murowanej. Także konflikty końca XIX i początku XX w. toczyły się z dala od Korfantowa.
Rok 1945 – schyłek II wojny światowej. W marcu, w wyniku operacji opolskiej, Korfantów i miejscowości przyległe znalazły się w polu działania 21 Armii Ogólnowojskowej i 55 Korpusu Armijnego (jednostki radzieckie I Frontu Ukraińskiego). 16 i 17 marca 1945 r. miasto zastało kilkakrotnie zbombardowane przez lotnictwo radzieckie, 19 marca Korfantów zajęto. Mimo różnych szacunków historyków można przyjąć, że znaczna część zabudować ucierpiała, głównie w okolicach dawnego Placu Młyńskiego, Kościelnego, Rynku, przy ulicy Garncarskiej, Zamkowej, Opolskiej i Ogrodowej. Przez kolejnych kilka lat, straty wojenne pogłębiano rozbiórkami i narastającą dewastacją.
Było to ostatnie wydarzenie mające wymiar klęski, o którym wspominają źródła.
Marek Misztal
Literatura:
J. Kwak, Klęski elementarne w miastach górnośląskich (w XVIII i w pierwszej połowie XIX w.), Opole 1987.
M. Misztal, Od powietrza, głodu, ognia i wojny…, „Nowy Biuletyn Szkolny” nr 2/2000.